Menu Zamknij

Lekcja religii – umiłować Kosciół

Prymicje abpa Józefa Wesołowskiego w Mizernej

Mizerna, 18.01.2000

 

Ekscelencjo, czcigodny Księże Arcybiskupie!

Droga rodzino!

Przyjaciele i bliscy, rodacy i wierni!

Nadchodzi czas zaliczeń i egzaminów. Tysiące studentów ślęczy po nocach nad skryptami przeróżnych dziedzin. Niejeden uczeń szkoły podstawowej i średniej poprawia oceny, bo półrocze blisko. Płyną z zegarem ostatnie lekcje I semestru.

Pośród tych zmartwień przychodzi do nas Jezus. Nauczyciel szkoły życia. Staje w kaplicy Różańcowej Matki i mówi do uczniów nie tylko z Mizernej:

Zamknijcie drzwi na kłopoty i codzienność!

Usiądźcie w ławce chrześcijańskiej wiary!

Otwórzcie zeszyty waszego umysłu!

Zapiszcie piórem serca temat dzisiejszej lekcji:

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ. UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ.

Temat zapisany?

a więc posłuchajcie…

Najpierw otwórzmy świętą księgę Biblii.

Jak Bogu zależy na Kościele!

Woła on Abrahama z obcej ziemi, by ojcem był wiary!

Wyprowadza z niewoli Egiptu swój wybrany naród!

Jak ptak na swych skrzydłach niesie do ziemi obiecanej synów Izraela.

Buduje swoje Królestwo męstwem Dawida i mądrością Salomona.

Bóg kocha naród – zapowiedź Kościoła. I kochają go dziesiątki żydowskich pokoleń, dla który Jeruzalem stanie się matką dzieci wiary w jedynego Boga.

I zawoła psalmista wygnany z ojczyzny:

„Jeruzalem! Jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica!
Niech mi język przyschnie do gardła, jeśli nie wyniosę Ciebie ponad wszelką radość.”

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ!

Nie zamykajmy Biblii! Oto narodził się Jezus. Jak Jemu zależy na Kościele!

Zebrał apostołów, tłumaczył, uzdrawiał. Jak kokosz chciał zebrać pisklęta, ale nie zrozumieli – zabili.

Śmierć jednak stała się życiem. Z przebitego boku wypłynęła krew i woda – początek Kościoła.

Apostołowie umocnieni zmartwychwstaniem Jezusa i Duchem Świętym w sali wieczernika stali się wspólnotą Jedynego Kościoła. Sprzedawali majątki, pomagali biednym, zbierali się na modlitwie, siali Ewangelię, gdzie tylko się dało. Piotr i Paweł, Jakub i Jan, Filip i Szczepan. I wielu, wielu innych. Umiłowali Kościół aż do granic życia.

Otwórzmy teraz inną świętą Księgę – Księgę historii Jedynego Kościoła, dwóch tysięcy lat przedziwnych wydarzeń.

Kościół się rozrastał. Pozyskiwał wyznawców siłą swego Ducha. Rozsiani po całym świecie dawali chrześcijanie najwyższe dowody miłości Kościoła:

„Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za matkę” – wołał św. Cyprian.

„Tam gdzie jest Kościół, tam jest i Duch Boży” – powtarzał św. Ireneusz.

Kościół staje się matką, której nie można odrzucić, nie można nie kochać. Nie można żyć bez niej w radości i łasce. Dlatego powie po latach Jan XXIII:

„Kościół jest starą miejska fontanną, z której wszystkie pokolenia mogą czerpać wodę”.

Słowa to jeszcze niewiele.

Misjonarze Armenii, Niemiec i Irlandii, Chrystianizacja Galii i wysp brytyjskich, nawracanie Słowian i wprawy do Indii, odkrycie Ameryki także dla Chrystusa, trudne próby w Japonii i męczennicy koreańscy, krew przelana w Timorze, której nie ma końca, cóż to jest, jeśli nie dowód miłości Kościoła? Cóż to jest jeśli nie radość i duma dzieci, że Kościół jest matką prowadzącą do Ojca?

Przyjaciele!

Lekcja o umiłowaniu Kościoła toczy się dalej. Nadszedł czas na pytanie uczniów. A wy? Czy kochacie Kościół? Uczniowie z Mizernej, uczniowie z Czorsztyna?

Drodzy Parafianie!

Dobrze wiecie, że miłość Kościoła nie była wam obca!

W chrzcielnicy Maniowskiej zrodziliśmy się do chrześcijańskiej wiary. Tam kierowaliśmy kroki i serca, i myśli. Dreptaliśmy po ścieżkach ojców naszych ziemi, żeby oczyścić się z grzechów i Komunię przyjąć, współmałżonce i Bogu złożyć przysięgę, żegnać na cmentarzu tych, co już odeszli. Nieraz w błocie, w zimnie, w zmęczeniu, bo umiłowaliśmy Kościół. Aż do granic poświęcenia czasu i pieniędzy, by wybudować nowe świątynie – i w Czorsztynie i w Mizernej, a zwłaszcza w Maniowach. Umiłowaliśmy Kościół. Bo tego nas nauczono w dzieciństwie. Tego nauczył Ks. prałat Antoni.

I tego nie można zapomnieć. Tego nie wolno zapomnieć. Jesteśmy córkami jednego Kościoła. I Mizerna, i Czorsztyn i niewielka Huba.

I o tym nigdy nie zapomniał ks. Józef – parafianin, kleryk, kapłan, prałat, arcybiskup i nuncjusz.

Straciwszy matkę, odnalazł Matkę – Kościół i pozostał jej wierny zawsze i wszędzie. Kochając ją, uczył miłości do niej. Przemierzając kleryckie drogi do maniowskiego kościoła, zapewne odkrywał w scenerii podhalańskiego piękna drogę do Jedynego Kościoła, której to drogi uczył tam, gdzie właśnie Kościół pozwolił mu uczyć.

I to serce zostało namaszczone Duchem Świętym i stało się sercem biskupa. Słuchaliście Księgi Samuela. Jak Dawid. Nie ze względu na wygląd, na wiek, na talenty. Nawet nie ze względu na pochodzenie z takiej czy innej rodziny. Naprawdę. Ze względu na serce. Nie tak bowiem patrzy człowiek jak Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Bóg natomiast patrzy na serce. A to serce, które będzie bić w boliwijskiej nuncjaturze jest sercem, które umiłowało Kościół i – da Bóg! – będzie tej miłości uczyło jak najdłużej i jak najowocniej.

Drogi Księże Arcybiskupie! Kochani wierni!

Lekcja powoli dobiega końca. Zostało nam tylko zadanie domowe. Takie samo jak temat.

UMIŁOWAĆ KOŚCIÓŁ.

To jest zadanie i to są życzenia. Prosimy Cię więc Ekscelencjo o zakończenie tej Najświętszej Ofiary, o modlitwę i błogosławieństwo. I zapewniamy o modlitewnej pamięci z naszej strony, abyśmy wszyscy zadanie wypełniali bez końca. Abyśmy kochali Kościół sercem dobrych dzieci. Nie tylko po to, aby przejść do życia wiecznego, jak do następnej klasy, ale by już dzisiaj nie czuć się sierotą, mając taką Matkę!

Opublikowano w Okolicznościowe