Menu Zamknij

To był przepiękny wieczór

Zesłanie Ducha Świętego

Młoszowa, 4.06.2006

 

Marku, już Księże!
Drodzy Rodzice i równie drogie rodzeństwo,
Czcigodny zawsze księże proboszczu i nie mniej czcigodni pozostali księża,
Umiłowana rodzino i przyjaciele prymicjanta,
Mocna zapewne jeszcze Duchem wspólnoto Młoszowska,
Parafianie, w końcu Bracia i Siostry!

 

Dobrze nam dziś w Młoszowej, ale żeby nam było jeszcze lepiej przenieśmy się na chwilę ponad 2000 km stąd. Pomknijmy na skrzydłach wyobraźni poruszonej wiarą, wejdźmy po schodach ożywionych świadomością świętego miejsca i stańmy tam, gdzie byli zebrani uczniowie Jezusa. 

 

To był zapewne przepiękny kwietniowy wieczór…
Pewno już słońce zaszło i za oknem widać było nie jedną gwiazdę. Ale chociaż mrok nocy był coraz bliżej, wszyscy myśleli o tym, co się stało wczesnym rankiem. Ponoć Jezus zmartwychwstał. I chociaż niektórzy widzieli Go już żywego, chociaż większość z nich trzy lata słuchała Jego umacniającej nauki, chociaż ich było kilkunastu, bali się. Po prostu się bali. Bali się tych, co zabili ich Mistrza.
Ksiądz nie jest człowiekiem, który się nie boi.
Ksiądz nie jest człowiekiem, który nie grzeszy.
Ksiądz nie jest z definicji ważniejszy od sprzątających w toaletach, ani lepszy od alkoholika leżącego w rowie. Kapłaństwo to jest zadanie a nie certyfikat świętości. Kapłaństwo to jest wyzwanie a nie świadectwo z paskiem.
Nie życzymy Ci, Księże Marku, żebyś się nie bał, chociaż każdy by się cieszył Twoją niezachwianą wiarą. Życzymy Ci, żebyś zawsze znalazł wokół siebie takich ludzi, którzy nie będą się dziwić Twoim błędom i Twoim słabościom. Którzy staną wraz z tobą w Wieczerniku zalęknionych i czekać będą na słowa, które rozwieją każde bojaźliwe uczucie. 

 

To był przepiękny wieczór…
I niewątpliwym bohaterem tamtego wieczoru były również drzwi. Nie mówi Ewangelia, jakie to były drzwi. Nie mówi nic o rodzaju zamków czy zasuw, nic o kluczach, nic o futrynach. Drzwi były po prostu zamknięte. Z obawy przed żydami. Mają ludzie nieraz pretensje do księży, że się zamykają, że nie chcą wszystkiego powiedzieć o sobie. Że nie otwierają się z całym swoim wnętrzem ani na konferencjach prasowych ani w prywatnych telefonach.
I czasem mają racje. Ale i czasem każdy ma prawo do swoich własnych drzwi. Byleby nie był zamknięty bez innych. Byleby były to drzwi z powodu Jezusa a nie przed Nim.

 

Nie życzymy Ci, Księże Marku, żebyś nie był tajnym współpracownikiem, nie życzymy Ci, żebyś wszystkim musiał opowiadać o sprawach, do których nie wszyscy mają prawo. Życzymy Ci tylko, żebyś nigdy nie zmajstrował takich drzwi, przez które nawet Jezus przejść nie może. Bo nie jest dramatem zamknięcie się za drzwiami. Jest słabością. Dramatem jest zamknięcie się przed samym Bogiem. 

 

To był przepiękny wieczór…
A kiedy Jezus pokazał już ręce i bok rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i ja was posyłam”. Te słowa powiedział do nich, a nie do wszystkich mieszkańców Jerozolimy. Mógł wyjść na dach, albo i stanąć na placu świątynnym, zebrać kogo się dało i posłać ich wszystkich na cztery strony świata. To nie tak. „Różne są dary łaski” – mówi św. Paweł – i „różne są rodzaje posługiwania”.
Jeśli Jezus powiedział Tobie: „Ja was posyłam”, to idź! i nie dziw się tym, którzy stoją w miejscu. Nie rozglądaj się za rodzinami! Nie gap się za samotnymi! Nie wpatruj się w dorabiających się fortun! Nie zazdrość zakochanym! Nie udawaj kawalera! Nie rób z siebie ani męczennika ani gwiazdora! Każdy jest potrzebny tam, gdzie jest i taki, jaki jest.
Nie życzymy Ci, byś był dumny z Twojego kapłaństwa, ale byś uczył ludzi dumy z każdego zawodu, powołania i miejsca w życiu. Byś tak samo patrzył w oczy plątającym się ministrantom jak biskupowi, tak samo ściskał dłoń spotykanym kobietom, jak Twojej siostrze, tak samo wycierał schorowaną twarz umierającym bez godności, jak z każdym dniem starzejącym się rodzicom. Bo to zawsze będzie ta sama twarz, twarz Chrystusa, który czekał na Twoje kapłaństwo jak na świętej Weroniki chustę.

 

To przepiękny był wieczór…
Kiedy Jezus wszedł i uspokoił ich serca i pokazał im ręce i bok, i kiedy się już ucieszyli, że naprawdę żyje, wtedy tchnął na nich Ducha Świętego. Nie wcześniej i nie później. Bo w życiu ważna jest kolejność.
Kiedy słyszę „Marek Kudłacik”, pierwsze skojarzenie dla mnie to „Duch Święty”. Człowiek Bożego Ducha. Takim Cię poznałem i takim Cię będę zawsze widział.
Nie życzymy Ci jednak, Księże Marku, żebyś zawsze czuł w sobie moc Ducha Świętego, choć byłoby fajnie. Życzymy Ci, żebyś był cierpliwy. Do skutku cierpliwy. Jak będzie źle, to najpierw trzeba się zamknąć. Oczywiście z innymi. Później trzeba doczekać wieczoru. I to owego. Później trzeba zaczekać aż przejdzie przez drzwi Jezus. Później trzeba posłuchać Jego słów. Dopiero potem przyjdzie radość. A dopiero po niej przyjdzie Duch Święty.
Bądź cierpliwy, dla innych i dla siebie. Ksiądz, który chce wyszarpać z człowieka nawrócenie, zdecydowanie nie jest naszym ideałem…

 

To był przepiękny jerozolimski wieczór…
Ale wszystko by się skończyło przeraźliwą nocą, gdyby nie przyszedł On, Jezus, żywy na wieki. Wszystko byłoby po prostu na nic, gdyby On nie zmartwychwstał.

 

Jestem księdzem od 8 lat. Myślę, że można wam powiedzieć, że trzy lata temu myślałem poważnie o odejściu z kapłaństwa. Byłem wtedy w Wesseling, w Niemczech. Miałem dużo czasu na myślenie. I gdzieś w sercu przekonałem się bezdyskusyjnie, że jeśli nie zrezygnuję z kapłaństwa, zmarnuję sobie życie. Byłem pewny, że i rodzice będą się z tego cieszyć, bo przecież chcą, by dziecko ich było szczęśliwe. Byłem pewny, że wszyscy mnie zrozumieją, bo w sumieniu swoim byłem spokojny. Pół godziny adoracji codziennie, pół godziny rozmyślania, cały różaniec, koronka do miłosierdzia Bożego, 2 godziny spacerku na przemyślenie swojego życia. Same oznaki poprawności wzrostu. Duchowo czułem się tak jak chyba nigdy przed i po tym czasie. Czułem, że Bóg chce, żebym zostawił kapłaństwo. Brakowało mi tylko jakiegoś bardziej obiektywnego znaku z nieba. Pewności, że to rzeczywiście Jezus tego chce, pewności, że sobie nie wmówiłem tego wszystkiego, pewności, że to nie diabeł zakręcił takie cuda, by mnie wystawić potem do wiatru. Wiedziałem jedno: nic przeciw Jezusowi!
Ojciec duchowny z seminarium Jan Nowak, którego obydwaj znamy, a który mówił kazanie na moich prymicjach, powiedział mi potem: „masz szczęście, że masz wiarę, bo inaczej byłoby po tobie.” I modlę się codziennie o ten najwspanialszy dar: by umrzeć jako wierzący ksiądz w Kościele Katolickim. 

 

Księże Marku!
Nie wierz sobie. Nigdy do końca. Wierz Jezusowi.
I módl się codziennie o wiarę w Jezusa.
Jeśli bowiem mocą wiary wprowadzisz Chrystusa do Wieczernika Twojego Kapłaństwa, to i drzwi zamknięte puszczą, i strach pęknie, i radość się pojawi i Duch Święty przyjdzie.
Bądź księdzem, który wierzy!
A wtedy wszyscy klękniemy przed Bogiem, którego będziesz przynosił.
Amen!

Opublikowano w Rok C