Menu Zamknij

Droga krzyżowa niedzieli

STACJA I

JESTEM SKAZANY NA KAŻDĄ NIEDZIELĘ

(Pan Jezus zostaje skazany na śmierć)

 

Jezu Chryste!

Kto się mnie pytał, czy niedziela ma być co tydzień?

Kto się mnie pytał, czy zgadzam się na obowiązkową Mszę świętą?

Kto się mnie pytał, czy wolę się modlić w domu czy z ludźmi w kościele?

Kto się mnie pytał, czy jestem za przymusowym wypoczynkiem?

Kto się mnie pytał, czy mi się chce a czy mi się nie chce?

Kto się mnie pytał, zanim przykazanie układał?

Skazano mnie na świętowanie dnia świętego i jeszcze się dziwią, że mnie to nie bawi!

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„A teraz, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, Bóg twój? Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twojego dobra.” (Pwt 10, 12-13)

 

Moje dziecko!

Nie bądź dzieckiem! Przecież wiesz, że nie wszystko umiesz. Przecież wiesz, że nie wszystko potrafisz. Przecież wiesz, że nie jesteś do końca szczęśliwy. Dzień święty jest naprawdę dla ciebie, abyś odpoczywając nie został przywalony codzienną męczarnią i abyś spotykając się ze mną nie żył jak sierota bez swojego Taty.

 

 

STACJA II

SAM SOBIE BĘDĘ UKŁADAŁ NIEDZIELĘ!

(Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona)

 

Jezu Chryste!

Niech już będzie co tydzień ta wolna niedziela, ale proszę się nie wtrącać, co mam wtedy robić! Nie jestem małym dzieckiem i mam swoje lata. Nie lubię jak mi ktoś rozkazuje z góry!

A teraz Msza święta!

A teraz paciorek!

A teraz do babci!

A teraz po pieska!

A teraz z pieskiem!

A teraz na majówkę!

A teraz na fotel!

A teraz szczoteczka!

A teraz do łóżeczka!

Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić w niedzielę!

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Po tym zaś poznajemy że go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: „znam Go”, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy.”(1 J 2, 3n)

 

Moje dziecko!

Możesz wszystko robić na własną rękę! Możesz wychodzić z dziesiątego piętra przez okno a nie przez drzwi. Możesz jeść żyletki zamiast powszedniego chleba. Możesz kroić na plasterki zamiast kiełbasy krakowskiej swoje własne palce. Możesz pić benzynę zamiast górskiej wody. Możesz. Wszystko ci wolno. Po to jednak mówię do ciebie od stworzenia świata, byś sobie krzywdy nie zrobił, bo boli mnie serce, jak moje dzieci marnują swe życie. Dlatego weź mój przepis na niedzielę, aby Twoje życie nie było zakalcem.

 

STACJA III

NIE CHODZĘ DO KOŚCIOŁA!

(Pan Jezus upada po raz pierwszy pod krzyżem)

 

Jezu Chryste!

Nie chodzę do kościoła!

Nie jestem na Mszy świętej!

Bo po co?!

Przecież Pan Bóg jest wszędzie!

Przecież duszno w kościele!

Przecież nudne kazania!

Przecież ciągle to samo!

Przecież nie cierpię księży!

Przecież nic mi to nie daje!

Przecież znów jestem w górach!

Przecież byłem u mamy!

Przecież muszę się wyspać!

Przecież goście są w domu!

Przecież dobry film w kinie!

Nie chodzę do kościoła! To mój pierwszy upadek!

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem” (Hbr 10, 25)

 

Moje dziecko!

Czy można jeździć samochodem bez tankowania? Tak! Z góry. Twoje życie nie będzie zawsze z góry.

Czy można żyć nie jedząc ani nie pijąc? Tak! Jeśli się ma anoreksję. Nie chcę byś biednie wyglądał.

Czy może dziecko kochać Tatę, jeśli nie spotyka się z nim często? Tak! Jeśli tata nie żyje. Przypominam ci, że Ja nadal żyję i jestem w kościele.

Czy można nie pobłądzić w lesie, gdy się nie zna drogi? Można, gdy droga jest jedna. Życie nie jest proste, więc mówię co tydzień, którą drogę wybrać.

Wstań z upadku nie chodzenia do kościoła, bo leżąc jesteś żywym świadkiem nieżywego chrześcijanina.

 

STACJA IV

NIE BĘDĘ ODWIEDZAŁ RODZINY!

(Pan Jezus spotyka się ze swoja Matką)

 

Jezu Chryste!

To co, że spotykałeś się z Matką!

To co, że to spotkanie umocniło Ciebie!

Ja w niedzielę nie będę odwiedzał rodziny!

Teraz?

Po tym, co moja matka zrobiła z majątkiem?

Po tym, jak mój ojciec zwymyślał mą żonę?

Po tym, co dziadek nawyprawiał na chrzcinach?

Po tym, co brat zeznał kiedyś w sądzie?

Po tym, jak babcia nagadała na dzieci?

Po tym, co ciotka wyrzuciła córce?

Po tym, co wujek mówił o rodzinie?

Po tym, co szwagier myśli o mej mamie?

Po tym, co teściowa zostawiła w spadku?

Nie będę odwiedzał już mojej rodziny!

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Synu wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim choć jesteś w pełni sił” (Syr 3, 12-13)

 

Moje dziecko!

Bez mamy i taty nie mógłbyś powiedzieć ani jednej zgłoski.

Masz życie – to więcej niż 100 mld dolarów.

Twoja rodzina to wielki dar, bo oni pomagali ci wzrastać.

Twoja rodzina to wielkie zadanie, bo jesteś współodpowiedzialny za ich zbawienie, przecież znasz ich lepiej.

Niedziela to czas odwiedzania rodziny.

Nie wstydź się rodziny.

Nie uciekaj od rodziny.

Nie pogardzaj rodziną.

Nie odrzucaj rodziny.

Twoja rodzina, owszem, to czasem także wielki krzyż, ale krzyż, który może będzie dla ciebie biletem do nieba.

 

STACJA V

NIE BĘDĘ ODWIEDZAŁ CHORYCH!

(Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi)

 

Jezu Chryste!

Wcale się nie dziwię Szymonowi z Cyreny!

Też by mi się nie chciało!

Przecież był po pracy!

Przecież należał mu się odpoczynek!

Co to za przyjemność pomaganie innym! Jeszcze zbrodniarzom…

Nie chcę w niedziele spełniać uczynków miłosierdzia.

Nie będę odwiedzał chorych w szpitalu.

Nie pójdę na herbatę do łóżka przykutej sąsiadki.

Nie zainteresuję się tymi, którzy pomocy potrzebują.

To ich sprawa. Ja chcę odpocząć. Naprawdę.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.

Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili.” (Mt 25, 40.45)

 

Moje dziecko!

Jakże mam pomóc biednemu bez twoich miłosiernych rąk?

Jak mam odwiedzić chorego bez twoich miłosiernych nóg?

Jakże mam pocieszyć strapionego bez twego miłosiernego słowa?

Jak mam podnieść na duchu bez Twojego miłosiernego spojrzenia?

Jak?

Niedziela to czas miłosierdzia względem najbardziej potrzebujących.

Szymonie z Ruczaju!

Wiem, że jesteś zmęczony!

Ale proszę, pomóż mi – mówi do ciebie Chrystus – z serca ludzi potrzebujących bliźniego.

Szymonie z Ruczaju!

Pomóż mi dźwigać krzyż, abyś sam kiedyś nie wołał nadaremno.

 

 

STACJA VI

JA TAM WOLĘ LEŻEĆ…

(Św. Weronika ociera twarz Chrystusowi)

 

Jezu Chryste!

Dziwna ta Weronika.

Pcha się tam, gdzie ciasno. Wymyśla uczynki. Brudzi sobie chustę. Prania sobie dodaje. Czas swój cenny traci. Dziwna ta kobieta zwana Weroniką.

Ja tam wolę leżeć, gdy przyjdzie niedziela.

Telewizor nowy, komputer na raty i łóżko kochane.

Ja tam wolę leżeć, gdy przyjdzie niedziela.

Palce już mnie bolą od twardego pilota.

Oczy się już łzawią od patrzenia na ekran.

Włosy potargane od kłótni o laptop.

Tłuszcz zagościł w bokach, bo miał czas poleżeć.

Weekend znowu przeszedł, bo nie wykorzystany.

To wszystko nic.

I tak wolę leżeć, gdy przyjdzie niedziela.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Jakże godne ukochania są wszystkie Jego dzieła,

i zaledwie iskierką są te, które poznajemy.

Widok wschodzącego słońca mówi, że jest ono czymś najbardziej godnym podziwu.

Księżyc też świeci zawsze w swojej porze.

Wspaniałość gwiazd jest pięknością nieba.

Istnieje wiele tajemnic jeszcze większych niż te,

widzimy bowiem tylko nieliczne Jego dzieła.” (Syr 42, 23; 43, 2. 6. 9. 32)

 

Moje dziecko!

Niedziela jest dniem rozwijania swoich zainteresowań.

Bądź Weroniką!

Weź chustę wycieczki za miasto.

Weź chustę wspinaczki po górach.

Weź chustę słuchania leśnego strumyku.

Weź chustę modlitwy w nowym sanktuarium.

Nie bądź gnuśny.

Weź chustę dobrych zainteresowań i otrzyj swą twarz zmęczoną cierpieniem całego tygodnia.

  

 

STACJA VII

ROBIĘ ZAKUPY W NIEDZIELĘ…

(Pan Jezus upada po raz drugi pod krzyżem)

 

Jezu Chryste!

Ja nie leżę nigdy przez całą niedzielę.

Mam lepsze zajęcia.

Otworzyli sklepy. Towary na półkach. Kolorowe sprawy i znowu nowości. Była też promocja a o pieniądz trudno. Nudzi się już w domu, trzeba więc wyskoczyć. Piwo się należy, bo mam długi u kaca. Sąsiedzi też byli a przecież pobożni.

Nie robię nic złego. Czemu się doczepiasz?!

Przecież byłem w kościele. Popołudnie jest dla mnie.

Czemu się doczepiasz?

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.”

(Kol 3, 1 –  2)

 

Moje dziecko!

Pozwól innym odpocząć! Przez ciebie muszą sami pracować w niedzielę.

Pomyśl czy naprawdę ten zakup jest konieczny?

Nie bądź jak koń, któremu nigdy siano się nie znudzi.

Zastanów się czy potrafisz jeszcze myśleć o tym, co naprawdę ważne.

Nie uciekaj od myślenia, bo przestaniesz myśleć.

„Człowiek, który żyje, ale się nie zastanawia, podobny jest do bydląt, które giną” – to zapisałem w Biblii.

Wstań z upadku robienia zakupów w niedzielę i choć raz na tydzień popatrz na niebo, bo zapomnisz w ogóle, że ono nad tobą.

 

  

STACJA VIII

DO NICZEGO JEST W POLSCE!

(Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty)

 

Jezu Chryste!

Do niczego jest w Polsce!

Słyszałeś o reformie!

Pewno i w niebie dziwią się rządami.

Bezrobocie wzrasta.

Góra walczy o stołki.

Politycy się dzielą. (Pewno i pieniędzmi.)

Prywata jak za Sasów, albo jeszcze gorzej.

Tragedia w narodzie. I jak tu nie płakać.

Szkoda słów brzydkich rzucać, bo to droga krzyżowa, a o piękne trudno bo to rzeczywistość.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”.

(Mt 11, 28-29)

 

Moje dziecko!

Kościół to przychodnia.

Niedziela to czas przyjęć.

Msza święta i modlitwa to dobra recepcja.

Jeśli płaczesz w domu, jakże mam ci pomóc?

Jeśli narzekasz w pracy, jakże mam ci pomóc?

Jeśli wzdychasz na ulicy, jakże mam ci pomóc?

Jeśli z tym, co trudne nie przychodzisz do Mnie, jakże mam ci pomóc?

Jeśli nie wierzysz, żem jest Wszechmogący, jakże mam ci pomóc?

Wiem, że wiele spraw jest bolesnych w kraju.

Wiem, że ci nieraz naprawdę niełatwo.

Dlatego wołam:

Przyjdź do Mnie!

Powiedz mi o swoich ranach.

Pokaż, w którym miejscu boli cię najbardziej.

Bo są sprawy, które trzeba załatwić ludzkimi rękami,

ale są i takie, które Bóg tylko przemienić potrafi.

 

STACJA IX

NIEPOTRZEBNIE PRACUJĘ!

(Pan Jezus upada po raz trzeci po krzyżem)

 

Jezu Chryste!

Co Ty ode mnie chcesz?

Mówiłem ci przecież jak jest ciężko w kraju!

Zwariować można od pogoni za pracą.

Ledwo człowiek coś złapie i już go chcą straszyć.

Szef mi obiecał znowu jakąś marną podwyżkę.

Długo nie pracuję, więc mnie chce wykorzystać.

Mam kilkoro dzieci i standart utrzymać.

Jeszcze nie wiem, co będzie jak mnie choroba złapie.

I ja mam nie pracować w niedzielę?

To co, że to mój kolejny upadek!

Dobrze ci mówić Boże, bo nie masz rodziny, a żeś jest duchowy chleba ci nie trzeba.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?”

(Mk 8, 35-37)

Moje dziecko!

Niedziela jest dla ciebie, bo szabat dla człowieka ustanowiony został. To prawda.

Musisz jeść chleb, bo co mówić o niebie, kiedy ziemia piekłem. To prawda.

Są prace, które trzeba wykonać, bo inaczej byśmy wyrządzili  krzywdę. To prawda.

Pomyśl jednak.

Czy czasem nie chodzi tobie tylko o większy majątek?

Czy czasem nie chodzi tobie o to, że naprawdę uciekasz od refleksji?

Czy czasem upadek pracy w niedzielę nie jest pójściem nie łatwiznę?

Jeśli jesteś pracodawcą, pomyśl tym bardziej.

Bo nie pieniądz będzie waszym sędzią po śmierci.

 

STACJA X

NIE CIERPIĘ SPOWIEDZI!

(Pan Jezus z szat obnażony)

 

Jezu Chryste!

Jeszcze czego!

Nie dość, że nie mogę kupować w niedzielę.

Nie dość, że o pracy raz po raz się wspomina.

Nie dość, że muszę do kościoła się zawlec.

To jeszcze i to?!

To jest za wiele!

Może Ty chciałeś być obnażony!

Może dla Ciebie przyjemne to było!

Ale nie dla mnie!

Rozumiesz?

Nie cierpię mojego obnażenia, które przeżywam u stóp konfesjonału.

Nie będę się spowiadał po każdym grzechu ciężkim.

Musiałbym chodzić do spowiedzi codziennie!

Wystarczy przecież, że jestem w kościele.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy; pojednajcie się z Bogiem!”

(2 Kor 5, 19-20)

 

Moje dziecko!

Nie lękaj się spowiedzi, bo łaska jest mocą a życie w grzechu wiecznym stanem wojennym.

Nie lękaj się spowiedzi, bo Komunia w grzechu wielkim świętokradztwem,  a Msza bez Komunii to posiłek bez posiłku.

Nie lękaj się spowiedzi!

Bo tylko ci, którzy w łasce umrą, żyć będę po śmierci.

Niech niedziela będzie dniem Komunii świętej.

Niech niedziela będzie dniem, w którym nie zamkniesz swego serca przed Moją wizytą.

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.

Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

 

STACJA XI

MAM JESZCZE INNE NIEDZIELNE GRZESZKI

(Pan Jezus przybity do krzyża)

 

Jezu Chryste!

Takie drobiazgi?

Co Ty jeszcze ode mnie chcesz żądać w niedzielę?

Nie przychodzę na Mszę 10 minut przed czasem. Bo po co?

Stoję często na polu, nie dlatego że duszno.

Oglądam samochody, bo Kobierzyńska tuż obok. A jeżdżą!

Gapię się na ludzi, bo przystojni i wiosna.

Nie śpiewam pieśni, bo się wstydzę treści.

Nie odpowiadam na wezwania kapłan, bo mnie to nie bawi.

Nie myślę o tym, co do mnie mówisz, bo zanudzasz jak zwykle.

Nie strofuję rozrabiaków, bo sam jestem tchórzem.

Uciekam przed końcem, bo mnie diabli biorą.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy.”

(Iz 53, 3-5)

 

Moje dziecko!

Gwoździe, które ranią niemiłosiernie moje ludzkie ciało, to również gwoździe twojej Eucharystii.

Może ciebie to nie obchodzi. Może ty się nudzisz.

A mnie serce boli od twojej niewiary.

A mnie ranią gwoździe twojej bylejakości.

A krew spływa po mnie, boś bardzo daleko.

To nie wszystko jedno, jaka twoja Msza święta.

Jeśli nie przeżywasz mojej męki na krzyżu, to jesteś zbrodniarzem.

Jeśli nie przeżywasz mojej Eucharystii, to jesteś oprawcą.

 

STACJA XII

ZAMILCZ, BO BÓG UMIERA Z MIŁOŚCI

(Pan Jezus umiera na krzyżu)

 

Nie mów nic przy tej stacji.

Zamknij usta.

Moje Ciało mówi do ciebie z wysokości krzyża.

Moje Ciało mówi do ciebie z wysokości ołtarza.

Ciało Boga w kapłańskich rękach.

Do każdego dziecka waszego osiedla.

Do tych, którzy w oknach.

Do tych, którzy w kuchni.

Do tych, co w pokoju.

Do tych, którzy przy mnie.

 

Moje Dziecko!

Choćbyś wyśmiał niedzielę, zniszczył każdy dzień święty,

choćbyś wzgardził Komunią i Słowa nie słuchał,

choćbyś za nic miał wiarę i moje cierpienie,

nie przestanę cię kochać.

Nie zamienią się dłoni me w pięści, bo przybite na zawsze.

Nie zamknie się me serce, bo otwarte na wieki.

Nie pogardzę tobą, bo Cię wykupiłem.

Nie złamię przymierza, bo nie jestem człowiekiem.

Jesteś drogi w moich oczach!

Góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie.

Choćby ojciec Twój i Matka zapomnieli o Tobie, Ja nigdy nie zapomnę.

Moje Dziecko z Ruczaju!

Wróć do mnie!

Wróć do Taty i rzuć mu się na szyję!

Byś własnego życia nie zamienił w piekło…

 

 

STACJA XIII

UMARŁEŚ A JA NIE ZMIENIŁEM SIĘ WCALE

(Pan Jezus zdjęty z krzyża)

 

Jezu Chryste! Umarłeś za mnie.

Kochasz mnie bez granic. Przychodzisz na ołtarz i widzę Cię zawsze.

Ty mówisz do mnie i pragnę Cię słuchać.

Przyjmuję Twe Ciało i jesteś w mym sercu.

Ale nie umiem. Nie potrafię się zmienić.

Świat to nie kościół święty i poprzeczek wiele.

Życie to nie bajka i o grzechy łatwo.

Praca nie leżanka o uczciwość ciężko.

Nic nie daje mi Msza święta, takim sam jest grzesznik.

I śmieją się w pracy, żem słaby choć pobożny.

I wytykają sąsiedzi, że się kłócę, choć modlę.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło.”

(1 Kor 11, 28-30)

 

Moje dziecko!

Wróć do Mszy świętej.

Popatrz jeszcze raz na ołtarz.

Jeszcze lepiej przygotuj się do Pańskiej Wieczerzy.

Grzechy odrzuć.

Myśli niepotrzebne pozostaw na zewnątrz.

Razem z kapłanem chciej stać na Golgocie.

A po Mszy bądź dobry, bo spotkałeś Chrystusa.

Bądź po prostu dobry.

By nikt przez ciebie nie odszedł od wiary.

By nikt przez ciebie nie zniechęcił się do Komunii.

Bądź dobry.

Żyj tak niedzielą, aby po twej śmierci miał kto wziąć w swe ramiona twoje martwe ciało.

 

STACJA XIV

POGRZEBAŁEM NIEDZIELĘ

(Pan Jezus złożony do grobu)

 

Jezu Chryste!

Nie mogę już dłużej iść drogą krzyżową.

Boli mnie serce od własnego sumienia.

Boli mnie dusza od własnej grzeszności.

Pogrzebałem już dawno chrześcijańską niedzielę.

Pogrzebałem radość Eucharystii, która jest Komunią.

Pogrzebałem Twe słowo, choć takie kojące.

Pogrzebałem Twą miłość, która tak niezmierna.

Wyrzuciłem Cię z życia, choć umarłeś za mnie.

Jezu Chryste! Panie i Zbawco świata! Pogrzebałem już dawno chrześcijańska niedzielę i nie umiem powstać, nie umiem inaczej.

 

To mówi Pan! Bóg Jedyny! Zbawiciel świata! Nasz Ojciec!

„Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli.
Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca –
Jezusa Chrystusa sprawiedliwego.
On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy,
i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata.” (1 J 2, 1- 2)

 

Moje dziecko!

Uwierz we Mnie.

Nie zniechęcaj się nigdy.

Ja ciebie nie potępiam.

Spróbuj od nowa uczyć się niedzieli.

Nie bój się słabości.

Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości doskonalić się będzie.

Moje dziecko ruczajowskiej ziemi!

Uwierz we Mnie!

W Boga, który cię kocha miłością bez granic.

Uwierz we Mnie!

– a to, co dziś jest grobem,

niedługo będzie paschalnym porankiem.

Opublikowano w Maxirefleksje